Mimo, że części z nas zdarza się patrzeć z zazdrością na osoby, które nie potrzebują lat pracy, żeby np kłaść w skłonie głowę na kolanach albo robić szpagaty, bycie w skórze kogoś takiego może wcale nie być przyjemne. Osoby z naturalną hipermobilnością stawów są w grupie zwiększonego ryzyka kontuzji, a nawet, bez odpowiednio dobranych ćwiczeń, z czasem mogą zacząć odczuwać permanentny ból podczas wykonywania codziennych czynności. Ta cecha, jeśli za wczasu się nią odpowiednio nie zajmiemy, może spowodować w życiu więcej szkody niż pożytku.
Jednak hipermobilność, to nie wyrok. Odpowiednio dobrane wzmacnianie i duuużo stabilizacji (które dla tej grupy osób potrafią być uciążliwe) może zapobiec tym nieprzyjemnym efektom, prawdopodobnie powinno towarzyszyć im przez większą część życia i zostać wkomponowane jako ważny element aktywności fizycznej.
Duże zakresy ruchu, to duża odpowiedzialność. Większa część społeczeństwa, żeby je osiągnąć, bedzie potrzebowała lat rozciągania (oczywiście najlepiej połaczonego od razu ze wznacnianiem!) Lepsza kontrola pozwoli uniknąć kontuzji oraz wykorzystywać wypracowane efekty także w pozycjach/figurach/ruchach, w których grawitacja nie jest sprzymierzeńcem.
Jeśli mamy przeprosty, jeśli nie mamy problemu z “rozpłaszczeniem się” np do skłonu albo do szpagatu na ziemi, ale np utrzymanie nogi wysoko w górze i zachowanie balansu graniczy z cudem, to jedne z oznak, które powinny zwrocić naszą uwagę na wzmacnianie.
Pracując nad zakresami, każdy ma do odrobienia poważną lekcję. Większość z nas będzie musiała pracować zarówno nad rozciąganiem jak i wzmacnianiem (w odpowiednio, najlepiej indywidualnie dobranych proporcjach). Osoby hipermobilne przede wszystkim będą miały przed sobą maaasę wzmacniania i mimo, że patrząc z boku, może się to wydawać łatwiejszym punktem wyjścia, często może być dokładnie odwrotnie!