Często, z różnych przyczyn, mamy tendencję do zostawiania kości ogonowej z tyłu (czyli przodopochylenia miednicy), lub wręcz przeciwnie – naturalne wydaje nam się lekkie jej podwinięcie (wtedy miednica układa się się w tyłopochyleniu). W przodopochyleniu pogłębia się naturalna lordoza, brzuch może bardziej “odstawać”, a zginacze bioder są skrócone i mają tendencję do nadmiernego napinania się. W tyłopochyleniu miednicy naturalna lordoza się wypłaszcza i jednym z popularnych problemów może być dyskopatia.
W obu tych przypadkach jedną z przyczyn problemów jest brak kontroli ruchomości miednicy. Sam zakres ruchu miednicy do przodu i do tyłu jest naturalny i potrzebny do prawidłowego funkcjonowania, dyskomfort może pojawiać się wtedy, kiedy to, co nam wydaje się naturalne, odbiega od neutralnego ułożenia.
A co do tego ma dzisiejsze zdjęcie?
Pracując nad ruchomością odcinka piersiowego kręgosłupa (która naturalnie jest mniejsza niż w niższych partiach), łatwo “nadrabiać” i “uzyskać więcej zakresu ruchu” wprowadzając miednicę w przodopochylenie. Wówczas podczas pracy nad górnym plecami i ramionami, możemy czuć… ból lędźwi. O “nadrabianiu” piszę w cudzysłowie, bo mimo, że wydaje się nam, że gięcie mamy większe, to instynktownie szukamy go nie tam, gdzie w tym przypadku byłoby to wskazane.
Dla osób z tendencją do tyłopochylenia miednicy gięcie do tyłu w odcinku lędźwiowym może wydawać się dziwne i nienaturalne (i również bolesne). W takich przypadkach między innymi wzmacnianie prostowników grzbietu oraz praca nad kontrolowanym wprowadzaniem miednicy w przodopochylenie może przynieść ulgę.
Wniosek? Pracując nad kontrolowaniem ułożenia miednicy możemy przede wszystkim przywrócić codzienny komfort kręgosłupa i oczywiście taka praca będzie miała gigantyczny wpływ na zdrowe, świadome i bezpieczne powiększanie gięcia w plecach.