Czy szpagaty poprzeczne i rozkroczne (te gdzie nogi idą do boku) są trudniejsze od wykroczno zakrocznych? Możecie przeczytać i usłyszeć o tym wiele, czasem wykluczających się, opinii.
Tymczasem wszystko zależy jak na to patrzymy. Biorąc pod uwagę ilość i sposób angażowania się poszczegolnych grup mięśniowych – szpagaty “do boku” powinny być kilkakrotnie ŁATWIEJSZE. Jednak duża część rozciągających się osób mogła się właśnie mocno zdziwić, bo pała do nich potwierdzoną miesiącami lub nawet latami treningów niechęcią. ? No więc jak to z nimi jest?
Kluczem do odpowiedzi na to pytanie są mięśnie w okolicy bioder. Na codzień (choćby podczas zwykłego chodzenia) poruszamy nogami do przodu i do tyłu. Na boki ZNACZNIE MNIEJ. A z rotacją to już w ogóle ? Mięśnie odpowiedzialne za rotację, odwodzenie (odstawianie nóg do boku) i przywodzenie (ściąganie nóg do siebie) pracują mało, rzadko, są słabe, a niektóre nawet nie do końca wiedzą, że służą właśnie do tego, do czego służą. W związku z tym, kiedy nagle idziemy po ekstremum, zupełnie nie są w stanie utrzymać tych naszych kilkudziesięciu kilogramów “w kupie”. Takie pozycje poza kontrolą są dziwne i straszne, układ nerwowy szaleje, więc w efekcie mamy wrażenie, że nie da się i już. Tymczasem większość zdrowych, normalnie zbudowanych osób, które nie przeszły np ingerencji chirurgicznych w okolicy bioder i kończyn dolnych, powinna mieć zakres mniej więcej 180 stopni biodrach. O ILE MIĘŚNIE WIEDZĄ O CO BIEGA. Są zdrowe, aktywne, wzmocnione, a układ nerwowy nauczony, że nie idziemy po maksymalny zakres z dnia na dzień, nagle, po 5 minutowej rozgrzewce i to jeszcze dociskając co się da jak najmocniej do ziemi. To dla większości z nas przepis na masakrę, zerowe postępy, frustrację i rzucenie marzeń i pasji w kąt.
Ale żeby tak się nigdy nie wydarzyło, na Instagramie @kamanienaltowska znajdziecie masę zestawów ćwiczeń pomagających aktywować i wzmacniać mięśnie w odpowiedni sposób, tak, żeby przygotowywać ciało do osiągania dalszych zakresów.