Cuda nie powstają z dnia na dzień. Gdyby to było takie łatwe, wszyscy bylibyśmy profesjonalistami, czegokolwiek byśmy dotknęli. Warto stawiać sobie ambitne cele, ale ze świadomością, że trzeba będzie na nie zapracować, po drodze zauważając przede wszystkim te drobne postępy. I myślę, że może to dotyczyć nie tylko naszej aktywności fizycznej.
POLUBIĆ PROCES.
Wcale nie chodzi o to, CO robimy. To ➡️JAK⬅️ najbardziej wpłynie na to, gdzie dojdziemy. Jeśli na pierwszym miejscu będziemy stawiać zdrowie, pokonywanie słabości i cierpliwe dążenie do bycia coraz lepszą wersją siebie, efekty będą dodatkową wisienką na naszym przysłowiowym torcie.
Ambicja może być elementem naszej pracy, ale jeśli okaże się, że liczy się tylko ona, tempo gonienia po efekty może sprzyjać pomijaniu podstaw, a stąd już niedaleko do kontuzji i poczucia porażki.
Jesteśmy niepowtarzalni.
Zamiast żałować, że nie mamy tego, co ktoś obok, lepiej skupiać się na tym, co opisuje nas. Zauważajmy swoje niedoskonałości, pracujmy nad nimi, ale w akceptacji tego, jacy jesteśmy. Tu i teraz.
Szczerze? Tak na prawdę, to wszystko schodzi na drugi plan, jeśli to co robimy, po prostu sprawia nam przyjemność. Jeśli możemy czerpać radość z BYCIA i móc zgłębiać to, w czym czujemy się sobą.
Dla mnie, jako zawodowej tancerki, odnalezienie jogi było jednym z tych elementów, które sprawiły, że pomimo, że 32 lata aktywnie ćwiczę na takim poziomie, który z zewnątrz może się wydawać ekstremalny, tak na prawdę robię tylko to, co jest zgodne z moim ciałem. Z takim podejściem udało mi się uniknąć/naprawić problemy zdrowotne, jakie w tym zawodzie niestety się zdarzają, szczególnie po zakończeniu kariery. To co robię, nie jest klasyczną ashtangą czy vinyasą. Czerpię z asan. Ale przede wszystkim, w każdym ruchu szukam SPOSOBU jego wykonania. Zgodnie z biomechaniką ruchu, zgodnie z tym, co czuję, że jest dla mnie dobre.
Pięknego międzynarodowego dnia jogi, Kochani! ❤