Dla jednych idealna, dla innych za gruba albo za chuda. Oczywiście, że uważam, że warto dbać o figurę. Ale czy warto katować się latami goniąc za czymś, co jest dla nas tak trudne, że powoduje masę stresu, kompleksy?
Jako tancerka, przez większą część mojego życia byłam znacznie szczuplejsza. Umięśniona. Ale smuklejsza. Z przyjemnością oglądałam swoje mięśnie, ich kształty fajnie rysowały się pod cienką warstwą skóry. Po trzydziestce moja figura zaczęła się zmieniać i – jeśli chodzi o moje preferencje estetyczne – nie jestem zachwycona tymi dodatkowymi centymetrami w biodrach.
Ale.
Nie oznacza to, że zakopię się głęboko pod kołdrą, a przy najbliższym wyjściu z domu wybiorę z szafy najluźniejsze rzeczy, żeby nikt inny nie zauważył, z czego nie jestem zadowolona. Prowadzę aktywny tryb życia. Kiedy ćwiczę, dobieram “narzędzia” odpowiednio do moich celów treningowych. Staram się zdrowo odżywiać, dostarczać do organizmu świeże, zróżnicowane, w miarę możliwości nisko przetworzone produkty o mniej więcej właściwym dla mnie bilansie kalorycznym (nie liczę, widzę po sobie ?) Nie chodzę głodna (choć zdarzają mi się karygodne błędy typu “brak czasu” na jedzenie podczas warsztatów). Staram się ich unikać dla siebie, a nie dla samej ideologii idealnego odżywiania. Prowadzę higieniczny tryb życia, wysypiam się, staram się unikać stresu.
Ale tłuszczyk nie spada do końca ? No i co? Żyję z tym. ? Staram się poszerzać wiedzę z zakresu odżywiania, patrzeć obiektywnie na swój tryb życia, optymalizować co się da. Staram się być najlepszą wersją siebie. Ale w to wlicza się także wybaczanie sobie błędów, akceptowanie niedoskonałości i pozwalanie sobie od czasu do czasu na coś aaabsolutnie niezdrowego.?
Nie jesteśmy idealni. Możemy być szczęśliwi.❤