Dziś kilka słów o kręgosłupie.
Jednym z gorętszych i bardziej kontrowersyjnych tematów jest praca nad gięciem w kręgosłupie. Ten aspekt rozciągania budzi sporo emocji. Jedni twierdzą, że absolutnie nie wolno rozciągać kręgosłupa, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Że wygięcia do tyłu są nienaturalne i w związku z tym niezdrowe, że przyczyniają się do bólów i wielu schorzeń, np dyskopatii czy pogłębionej lordozy. Inni nie zgadzają się z tym, ale gnąc się bez odpowiedniej wiedzy o kręgosłupie, rzeczywiście robią sobie krzywdę. Jednak piękne zdjęcia powyginanych gimnastyczek, joginek i pole dancerek nie przestają kusić. Czy rzeczywiście one wszystkie mają potem problemy z plecami?
Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Praca nad powiększaniem zakresów kręgosłupa, jak każdy inny trening, może być bezpieczna, rozsądna i wręcz zdrowa dla naszych pleców, ale tylko jeśli wiemy, jak podejść do tego tematu. Przede wszystkim wypadałoby obalić mit, że gięcie kręgosłupa pochodzi wyłącznie z lędźwi. Owszem, jest to bardzo ruchomy odcinek kręgosłupa, ale stosunkowo łatwo może ulec przeciążeniu, jeśli skupimy się wyłącznie na nim.
Gniemy się na całej długości kręgosłupa. Zakres naszego skłonu do tyłu/mostka jest zależny także od tego, jak bardzo mamy otwarte barki i pachwiny. Pracując nad wszystkimi odcinkami unikniemy przeciążenia jednego miejsca.
Po drugie i nie mniej ważne – duża ruchomość (czy ta naturalna, w skrajnych przypadkach zwana hipermobilnością, czy ta wyćwiczona godzinami i latami na treningach) niesie za sobą dużą odpowiedzialność. Wyobraźmy sobie wysoką wieżę ustawioną z drewnianych klocków. Bez żadnej dodatkowej stabilizacji wystarczy lekko ją dotknąć, aby się rozsypała. Żeby tak się nie stało – potrzebowałaby dodatkowej stabilizacji. Tak samo dzieje się z naszym kręgosłupem. Żeby był bezpieczny, stabilny i ZDROWY – potrzebuje stabilizacji w postaci silnych mięśni.
Dlatego przy treningu ekstensywnym nieodłącznym elementem jest wzmacnianie. Kręgosłup stabilizowany jest nie tylko przez mięśnie grzbietu, ale także przez silny core.
To nic strasznego. Do wzmacniania możemy, ale nie musimy używać obciążeń i specjalistycznego sprzętu. Tak naprawdę trening kalisteniczny, czyli ten wykorzystujący wyłącznie ciężar naszego własnego ciała, będzie wystarczający. Wszelkiego rodzaju planki, pompki, brzuszki, wymachy nóg oraz pozycje wymagające pracy nad balansem (szczególnie te w jodze) są świetnym uzupełnieniem treningu rozciągającego. Dobierając ćwiczenia w odpowiednich proporcjach z pewnością mamy szansę na bezpieczną pracę nad pogłębianiem gięcia. Mało tego – ze względu na nasz siedzący tryb życia i występującą w związku z tym dosyć często tendencję do garbienia się, taki trening może pomóc nam zwalczać okrągłe plecy i związane z tym bóle.
Zatem… do dzieła!